Dzień 4: Orleans

Środa, 8 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Chaumont sur Loire - Jargeau, 107km.

Na drugim śniadaniu, czyli na kawie popijanej colą, byliśmy w Blois. Wcześniej na kempingu obżarliśmy się na kolację i śniadanie camembertem i konfiturami na bagietkach, więc ta kawa naprawdę wystarczyła. A cola była nie wiem po co :)

Na 13:00 dojechaliśmy do Clery st Andre, gdzie w bazylice pochowany jest Ludwik IX, zdaniem Wikipedii bardzo dobry król :) Sama bazylika ma takie fajne łuki, których odkrycie w architekturze stanowi jeden z wątków „Filarów Ziemi”.

O 14:00 byliśmy w Orleanie i zostaliśmy tam na trzy godziny. Zwiedziliśmy katedrę, obfotografowałem pomnik Joanny D’Arc i z pewnymi trudnościami dogadałem się ze sprzedawczynią krokietów na targu. To znaczy, wyjaśniłem jej, że jestem wegetarianinem, nie chcę mięsa, ani ryb. W efekcie dostałem paczuszkę krokietów z krewetkami. Na tym samym targowisku tata kupił kilo czereśni, a potem siedzieliśmy pod pomnikiem i obżeraliśmy się jednym i drugim. W końcu, o 17:00, pojechaliśmy dalej. Zatrzymaliśmy się na kempingu przed Jargeau. To małe miasteczko, ale ma bardzo dobrze wyposażony supermarket. A to oznacza więcej bagietek i wina :)

Dzień 3: Amboise, Tours

Wtorek, 7 czerwca 2011 · Komentarze(1)
http://makingthematrix.wordpress.com/2011/06/07/dzien-3-amboise-tours/

Montsoreau – Chaumont sur Loire, 111km.

Poranek deszczowy, choć nie aż z takim przytupem jak w niedzielę :) Zebraliśmy się przed 10:00. Mam nadzieję, że przy lepszej pogodzie trochę to poprawimy. Prawdę mówiąc na początku myślałem, że będziemy wstawać przed siódmą, ale poranki są chłodne i nie chce nam się wychodzić z namiotu. Na śniadanie codziennie wsuwamy bagietki z camembertem i konfiturami, popijane różowym winem. Pamiętajcie dzieci, nie jedźcie po alkoholu. Chyba, że jedziecie rowerem, jesteście na wakacjach, a wino jest smaczne i przyjemnie rozgrzewa ;)

Do Tours dojechaliśmy na obiad. Przestało padać. Dzień raczej bez przygód. Częściej niż wcześniej korzystaliśmy z tras samochodowych ciągnących się wzdłuż Loary, D952 na północy i D7 i D751 na południu. EV6 miejscami jest mało przejezdna, a te dwie drogi wiodą wzdłuż wybrzeża i widok na rzekę jest super. Jutro do Orleanu chyba też tak pojedziemy.

Bardzo ładne są zamki nad Loara, zwłaszcza Amboise, pełne turystów i sklepów z pierdółkami. Gdzieś po drodze widziałem boisko do rugby :)

Dzień 2: Angers

Poniedziałek, 6 czerwca 2011 · Komentarze(0)
http://makingthematrix.wordpress.com/2011/06/06/dzien-2-montjean-sur-loire-montsoreau/

Jedyne 85km, ale to dlatego, że z Angers pojechaliśmy prosto trasa samochodowa na Saumur i dalej do mostu w Montsoreau, ciągle tą samą, północną stroną Loary, podczas gdy EV6 wije się na tym odcinku jak głupia i gdybyśmy się jej trzymali, to w sumie byłoby ponad 100km.

Wyjechaliśmy z Montjean o 9 rano po to tylko, by zaraz usiąść na śniadaniu :) Potem pojechaliśmy do Chalonne, wzdłuż dużej wyspy, którą Loara opływa z obu stron. Tam się zgubiliśmy i musiałem pytać o drogę chłopów sadzących coś na polu. Ledwo ich rozumiałem ale jakoś daliśmy rade. Potem do Angers dotarliśmy, jadąc trasą widokową wzdłuż rzeki Maine. Trasa ładna, bez samochodów, ale też dość powolna, o nawierzchni pokrytej słabej (czytaj polskiej) jakości asfaltem lub tylko żwirem. Angers fajne, nie za duże, ale z bardzo „żywym” centrum i wieloma zabytkami. Próbowaliśmy znaleźć sklep rowerowy. Nie udało się, ale pan którego spytaliśmy o sklep podarował nam pompkę do roweru :)

Za Angers EV6 prowadzi przez kamieniołomy. Jest to zapewne bardzo ciekawa droga, ale też wszędzie dookoła śmierdzi niemożebnie jakimiś chemikaliami i w końcu stwierdziliśmy, że wracamy na zwykłą drogę.

Dzień 1: Nantes, Montjean

Niedziela, 5 czerwca 2011 · Komentarze(0)
http://makingthematrix.wordpress.com/2011/06/05/niedziela-5-czerwca-st-brevin-des-pins-montjean-sur-loire/

Razem z kręceniem się po Nantes i Montjean: 136,7km.

Cały dzień w deszczu . Rano była przez godzinę porządna ulewa, którą przeczekaliśmy w namiocie. Gdy ok. 9:00 trochę zelżał stwierdziliśmy, że lepiej nie będzie i trzeba jechać. W biurze kempingu nie było nikogo, podobnie jak poprzedniego dnia wieczorem, więc w końcu nie zapłaciliśmy.

Za Nantes znowu zaczęło padać mocniej, a ja złapałem gumę. Moja pompka okazała się do d* i już brałem się za prowadzenie roweru do najbliższego kempingu, gdy na drodze pojawiła się starsza pani z Szwajcarii na najbardziej obładowanym pakunkami rowerze turystycznym, jaki widziałem w życiu, i uratowała nasz plan dziennej podroży, pomagając w wymianie dętki. Powiedziała, że jedzie sama, tą samą trasą co i my, aż do Szwajcarii, ale tego dnia już zaraz zatrzymuje się w najbliższym miasteczku. Nazajutrz spotkaliśmy ją znowu, za Angers. Ma tempo :)

Kawałek dalej zdecydowaliśmy się zjechać z EV6 i jechać do Montjean sur Loire przez wzgórza na południe od Loary. Po drodze tata też złapał gumę. W samym Montjean najpierw kierując się strzałkami dojechaliśmy do hotelu Bed&Breakfast; i dopiero tam skierowano nas do kempingu, po drugiej stronie miasteczka. Ale już sam kemping był fajny, tani, z gorącą kawą i elektrycznością za darmo. Dojechaliśmy tam o 21:00.

Dzień 0: Warszawa – Kolonia – Paryż – St Nazaire

Sobota, 4 czerwca 2011 · Komentarze(0)
http://makingthematrix.wordpress.com/2011/06/04/dzien-0-warszawa-st-brevin

Wyjechaliśmy z Warszawy w piątek ok. 17:00, pociągiem EuroNight do Kolonii.

Do Kolonii dotarliśmy o 6:14. Trochę czasu kręciliśmy się po dworcu i okolicach. Potem zrobiłem kilka zdjęć katedry, która jest zaraz obok dworca i usiedliśmy na kawie w Starbucks. Pociąg do Paryża był o 8:40.

W Paryżu przejechaliśmy ok 7km ze stacji Nord do Montparnasse. Nie było zbyt dużo czasu na zwiedzanie, ale zabawa była świetna. Pojechać do Paryża po to by po prostu przemierzyć centrum rowerem jednego miejsca n drugie, a nie chodzić po muzeach – bardzo mi się podobało :)

Potem był TGV do St Nazaire i małe nieporozumienie z obsługą pociągu. Okazało się, ze na rower powinienem był wykupić rezerwację. Jak nie mam, a nie chcę wyrabiać biletu od nowa, która kosztuje dodatkowe 70€, to nie pojadę. W końcu po prostu wsiedliśmy do pociągu z rowerami i ponieważ było miejsce to konduktor sam nam pomógł przypiąć rowery do takich specjalnych pasów. O dodatkowej opłacie nawet nie wspomniał.

W St Nazaire przejechaliśmy jeszcze 14km, przez miasto i ten wieeelki most :) Zatrzymaliśmy się w St Brevin des Pins, na kempingu na którym nie było nikogo z obsługi, więc nie zapłaciliśmy.

Straty: lusterko rowerowe i dużo nerwów.

Warszawa -> Marysin

Sobota, 28 maja 2011 · Komentarze(0)
Czas orientacyjny. Nocowałem w Warszawie, na Woli. Rano pojechałem do centrum, potem na Saską Kępę, a potem już do domu, tyle że nie najkrótszą drogą z powrotem przez środek miasta, bo tam już zamknęli ulice, bo Obama przejeżdżał. Zamiast tego pojechałem na południe wzdłuż Wisły i potem Wilanowską, aż do Krakowskiej. Po drodze zahaczyłem o biuro. Ach ten pracoholizm...

Ogólnie rzecz biorąc ten dzień i poprzedni to dwie spokojne wycieczki z obciążeniem (ciuchy na zmianę), żeby sprawdzić, czy po stłuczce w poprzednim tygodniu jest już ok. Rezultat bardzo dobry. Mam trochę siniaków, ale to nie przeszkodzi mi w wyjeździe do Francji :)

Praca + Obama

Piątek, 27 maja 2011 · Komentarze(0)
Rano trasa do pracy, przez Lesznowolę, do Karczunkowskiej i później Puławską. Dość ostrożnie, bo tydzień temu miałem stłuczkę na skuterze i trochę poobijałem sobie ramię. Jeszcze trochę boli przy gwałtowniejszych ruchach.
Po pracy zakupy i powolna jazda ścieżkami rowerowymi (jak mi wstyyyyd...) na Wolę, przez miasto pełne Obamy :)

Praca i Saska Kępa

Piątek, 20 maja 2011 · Komentarze(0)
Rano droga do biura przez Lesznowolę, potem ulicą Podstępu i Karczunkowską do Puławskiej i Puławską na Służew. Po pracy pojechałem na Saską Kępę, najpierw ścieżkami rowerowymi do Czerniakowskiej, potem już jezdnią, do mostu Łazienkowskiego i przez Wisłę. Do Marysina wracałem wieczorem przez rondo Waszyngtona, centrum, Grójecką i Krakowską.

Południowe obrzeża Warszawy

Sobota, 14 maja 2011 · Komentarze(0)
Rano szybka trasa z Marysina do Empiku w centrum Warszawy, gdzie miałem konwersacje z francuskiego - przez ponad godzinę usiłowałem opowiedzieć po francusku jak zaplanowałem swoją podróż rowerową z St Nazaire do Wiednia :) Do centrum było 22km, przejechane w 45 minut.
Potem metrem na Kabaty i stamtąd spokojna wycieczka przez Las Kabacki i Konstancin, a potem w prawo, omijając Piaseczno od południa, z powrotem do Marysina.

praca

Sobota, 7 maja 2011 · Komentarze(0)
Krakowskaja, Marynarskaja, Mokotowskaja Galerja i het, na Służew, bolszoje wpierdut.